Lektura książki Michalkiewicza może porazić bezwzględnym obnażeniem mechanizmów rządzących polską polityką, gospodarką i życiem publicznym. Michalkiewicz konsekwentnie i logicznie udowadnia swoją tezę, że Polska jest areną rozgrywek służb specjalnych, czyli razwiedki, z różnych krajów: od Rosji (przedtem ZSRR), przez Niemcy, Izrael, aż do USA. W zależności od sytuacji politycznej na świecie, Polska przechodzi „z rąk do rąk” różnych służb. Rodzima razwiedka, kiedyś wiernie służąca Związkowi Sowieckiemu, po układach okrągłego stołu ochoczo przewerbowała się do agentury amerykańskiej. Przy czym, jak zauważa autor, nieważne jest, komu się służy, najważniejsze jest „pełne koryto”.
I właśnie tym różni się Polska od tzw. „państw poważnych” (jak np. USA, Rosja, Niemcy), że „polskie” służby nie dbają o swoje państwo, jak to ma miejsce w przypadku ww. Wrażliwsi czytelnicy mogą się poczuć przerażeni opisami, jak to np. razwiedka sterowała m.in. nominacjami na stanowisko prezesa NBP, jak obalano rząd Jana Olszewskiego, jak powoływano Unię Wolności, a potem Platformę Obywatelską, jak ogłaszano wszem i wobec, że nie ma alternatywy dla tzw. „Planu Balcerowicza”, a alternatywa była, i to niejedna, ale dzięki temu nie dopuszczono do powstania w Polsce silnej klasy średniej, itd., itp…